Na samym początku czekała mnie brudna robota, czyli ścieranie starego lakieru i wyszczerbionych miejsc.Kolejno, cały pył powstały podczas ścierania usunęłam suchym pędzlem. Siedziska nie musiałam odkręcać bo już do mnie przyjechało w dwóch częściach,więc pomalowałam je matową farbą podkładową do drewna. Po wyschnięciu całość pomalowałam jeszcze raz, czarną farbą do drewna. Do siedziska przybiłam od spodu nową tkaninę(dobrze ją naciągając). Następnego dnia, po wyschnięciu farb mogłam cieszyć oczy nowym nabytkiem. Całość zajęła mi może dwie godziny, a efekt mam nadzieję, że robi wrażenie.
A czy ktoś, kiedykolwiek zastanawiał się ile drzew musiałoby zostać ściętych żeby wyprodukować takie krzesło? Mam nadzieję że ocaliłam chociaż jedno :)
bardzo ładny efekt. Myślałam że takie metamorfozy zajmują więcej czasu.
OdpowiedzUsuńTeraz to nie krzesło a tron najprawdziwszy!;) Efekt niesamowity, podoba mi się!
OdpowiedzUsuńhej, bardzo fajny blog :)
OdpowiedzUsuńa co do krzesła - nie zdecydowałaś się na zostawienie urokliwej taśmy? ;) A tak poważnie - super, że je ocaliłaś, teraz jest świetne!
pozdrawiam
Hi hi, zastanawiałam się właśnie czy jej gdzieś nie wkomponować :D
UsuńCudna przemiana :)
OdpowiedzUsuńKrzesło otrzymało drugie życie :)
Jesteś genialna, ten blog jest genialny, kupiłaś mnie, zostaje :D
OdpowiedzUsuńMiło takie rzeczy słyszeć :)
Usuń