To tyle wstępu, jeśli nie lubicie ględzenia lepiej przewijajcie dalej...Wiem że nie było mnie bardzo długo, słowo wyjaśnienia należy się wszystkim którzy mnie obserwują i motywują do działania :) Mój kot ma się już dobrze, po kilku rundkach po wetach, rentgenach, zastrzykach, doszła do siebie i mimo roztrzaskanej miednicy, powoli próbuje wspinać się na łóżko. Ja nie dostałam dodatkowej, weekendowej pracy na której bardzo mi zależało.Umówiłam się do chirurga twarzowo-szczękowego na operacyjne usunięcie ósemek, przed samym dniem kobiet, więc pewnie będę wyglądała kwitnąco w tym dniu...Chciałabym napisać dla równowagi teraz coś dobrego ale cisną mi się na myśl codzienne wizyty w szpitalu, brak motywacji do treningów i uczulenie na twarzy. Czy jeszcze coś może mnie zaskoczyć?
Mimo wszystko staram się myśleć pozytywnie a ta spódnica po części jest tego dowodem. Uszyta przed basenem, w ciągu godziny, z materiału który kupiłam już ponad rok temu. Jak się wam podoba takie słodko-ostre połączenie? Ja jestem fanką skóry i pasteli. Oceniajcie efekty i skupiajcie się zdecydowanie na spódnicy a nie na mojej podrażnionej po basenie twarzy. Ja w tym czasie odprężę się przy dobrej muzyce i pysznym czerwonym, bułgarskim winie z lekko różaną nutą :)
![]() |
I szyj człowieku mając dwa koty...tak odrysowujemy wykrój z innej spódnicy :) |
![]() |
Muszę przyznać że tym razem z zamkiem uporałam się bez problemu... |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4LzxNuEsqczYEyEQOgtp2oCbyHRO72sLnXKzgNEdxeSaQwYcF4iEth59QonTtH8NSvo4bymA3EOYnJW1fkVKyDYe1DvRbW668jaZcQOGp_VYlOfFMOnb3OVrCevPFlsFUmhccwJGUvSqy/s640/zdj%C4%99cie+042.jpg)
P.S. Tak nawiasem, moja praca, choć dość specyficzna, przynosi nieoczekiwanie iskierkę samozadowolenia. Nie jest ze mną chyba tak źle, skoro ludzie zajadając moje cisto wypytują o przepisy? Czyżby trening czynił mistrza? To tak jak ze spódnicą, każda kolejna wychodzi coraz lepsza...:)
Ja miałam trzy ósemki usuwane chirurgicznie, dwie dolne i jedną górną. Przed pierwszym zębem naczytałam się w necie o powikłaniach, prześledziłam różne fora i usiadłam na fotelu nieźle wystraszona. W sumie nie było źle, nie czułam nic, jak znieczulenie odchodziło to czułam jakiś tam dyskomfort i może nawet ból ale dało się przeżyć, nie byłam spuchnięta. No ale różne są organizmy i różnie reagujemy na to samo.
OdpowiedzUsuńSpódniczkę uszyłaś bardzo ładną, ja jeszcze nie opanowałam takiego wszywania zamka:)
hihi, dzięki za podtrzymywanie na duchu ;)
UsuńSpódniczka piękna i ślicznie w niej wyglądasz ;) co do reszty to nosek do góry , życie czasem dobija wiem ale przecież zawsze może być gorzej wrrr ;* Miłego dnia ;*
OdpowiedzUsuńGosiek chcę taką !!
OdpowiedzUsuńjustyna
Nie ma sprawy, możesz nawet dzisiaj przyjechać to uszyję;)
Usuńfajny blog dołączam do obserwowanych pozdrawiam
OdpowiedzUsuń